05 kwietnia 2021

Bunt nastolatków

Bunt nastolatków - dwa, z pozoru niewinne słowa, które połączone ze sobą mogą wywołać lęk, strach, a może nawet przerażenie. Dlaczego mają tak wielką moc? Czy to jest lęk przed nieznanym? A może wynika z naszych doświadczeń - gdy my - dorośli dziś ludzie, sami byliśmy kiedyś nastolatkami? Dlaczego rodzice i nauczyciele obawiają się buntu nastolatków? Dlaczego wizja okresu dojrzewania spędza sen z powiek rodzicom nawet już kilkuletnich dzieci? Dlaczego powstają artykuły i książki, które próbują odpowiedzieć na pytanie - jak poradzić sobie z problemami okresu dojrzewania? Czy to rzeczywiście są problemy? W wielu publikacjach na temat okresu dojrzewania pojawiają się hasła: na wojennej ścieżce, trudny okres, jak przetrwać, pryszczata rebelia, nieuchronne fatum, ten straszny bunt nastolatka. Czy za bunt nastolatków rzeczywiście odpowiedzialne są hormony? Czy każdy rodzic nastolatka doświadczy jego buntu? Czy w każdej szkole okres dojrzewania będzie wyzwaniem i trudnym doświadczeniem dla nauczycieli?

 

Spójrzmy na bunt nastolatków z trzech perspektyw. Z jednej strony mamy zwiększoną aktywność hormonów, którym przypisuje się nadwrażliwość i zmienność nastrojów, z drugiej młodych ludzi, którzy stawiają opór przed ograniczeniami występującymi w świecie dorosłych, z trzeciej zaś dorosłych, którzy szukają skutecznych sposobów przetrwania w nowej rzeczywistości.

 

Zadaniem hormonów jest pobudzenie organów do rozpoczęcia lub zatrzymania działań umożliwiających życie i rozwój każdego człowieka. To hormony aktywują rozpoczęcie procesu dojrzewania w organizmach młodych ludzi. Ich odpowiednie stężenie gwarantuje prawidłowy przebieg tego procesu. Istnieje przekonanie, że z powodu zwiększonej aktywności hormonów młodzi ludzie doświadczają nadwrażliwości i zmienności nastrojów, a co za tym idzie, ich buntownicze postawy przybierają na sile. Czy to rzeczywiście może być przyczyna ich często trudnych do zaakceptowania postaw? Gdyby tak było, to jak wyjaśnić sytuację, w której młodzi ludzie spędzając czas w grupie rówieśniczej nie buntują się? A w relacjach z rówieśnikami rzadko doświadczają zmienności nastrojów i nadwrażliwości emocjonalnej? Nie potrzebujemy badań naukowych, by dostrzec tą prawidłowość. Wystarczy obserwacja grupy nastolatków, którzy w towarzystwie rówieśników odzyskują spokój i radość, mimo, że stężenie wydzielanych w ich organizmach hormonów nie spada. W obliczu tych faktów trudno zgodzić się z przekonaniem, że za buntem nastolatków stoją hormony.

 

Nastolatek jest człowiekiem. Brzmi jak oczywista oczywistość, jednak podkreślenie tego faktu ma duże znaczenie. Wszyscy ludzie bowiem mają takie same potrzeby, różnią nas tylko strategie - czyli sposoby ich zaspokajania. Wszyscy potrzebujemy: miłości, troski o siebie i innych, wsparcia, bezpieczeństwa, przynależności, kontaktu, bycia widziany i słyszanym, uznania, docenienia, dzielenia się, szacunku, pewności, akceptacji, zaufania, harmonii, czułości, dotyku, empatii, spójności, wolności, niezależności, bycia sobą, spokoju, energii, równowagi, wyrażania siebie, przestrzeni, spontaniczności, jakości, uczenia się i rozwoju, celu, rezultatu, postępu, kreatywności, wyzwania, przygody, piękna, różnorodności, uczciwości, zdrowia, planu, porządku, struktury, jedności, stabilności, świętowania, opłakiwania, odpoczynku, relaksu, lekkości, łatwości, efektywności, zabawy, humoru, pasji oraz entuzjazmu.

 

Deficyty w zakresie zaspokajania potrzeb ujawniają się w postaci nieprzyjemnych emocji, takich jak niepokój, lęk, strach, smutek, irytacja, rozdrażnienie, zniecierpliwienie, zakłopotanie, rozpacz, czy złość. Dbałość o zaspokajanie wszystkich potrzeb jest więc gwarancją odczuwania przyjemnych emocji, takich jak ufność, entuzjazm, ulga, duma, zadowolenie, wdzięczność, wzruszenie, czy radość. Przyczyną przyjemnych, czy też nieprzyjemnych emocji nie są słowa lub czyny innych ludzi, ale nasze zaspokojone lub niezaspokojone potrzeby. Nieprzyjemne emocje pojawiające się u nastolatków, są więc dowodem na to, że ważne dla nich potrzeby są w deficycie.

 

Jak to jest możliwe, że w rodzinie, czy w szkole, w której do tej pory wszystkie potrzeby dziecka były zaopiekowane, nagle przestały być zaspokajane? Jeżeli sposób funkcjonowania rodziny, czy szkoły, w której dziecko do tej pory było spokojne, zadowolone i radosne nie uległ zmianie, to przyczyn warto szukać w strategiach, które przestały być skuteczne. Być może potrzebę wolności i niezależności małe dziecko zaspokajało wybierając ubrania, zabawki, czy rodzaj zajęć dodatkowych, a dziś te strategie już nie są dla niego wystarczające? Być może strategią na zaspokojenie potrzeby akceptacji i zrozumienia jest dziś przynależność do grupy rówieśniczej, w której nastolatek ma więcej przestrzeni do wyrażania siebie, bycia widzianym i słyszanym? Być może przynależność do rodziny już nie wystarczy, by młody człowiek w pełni zaspokoił potrzebę kontaktu, dzielenia się, wsparcia, bycia sobą i wyrażania siebie z nadzieją, że zostanie przyjęty i zaakceptowany? Nastolatki buntują się przeciwko ograniczeniom, gdy bariery znikają taka postawa przestaje mieć rację bytu, a tą potężną energię mogą zainwestować w kreowanie nowej rzeczywistości.

 

Rodzice dorastających dzieci stoją w obliczu zmiany sposobu funkcjonowania rodziny. Mogą w związku z tym doświadczać nieprzyjemnych emocji, gdyż ich potrzeby - stabilność, bezpieczeństwo, przynależność, kontakt, uznanie, akceptacja, harmonia, równowaga, czy jedność - są w dużym deficycie. Jeżeli jedyną strategią zaspokajania tych potrzeb były bliskie relacje z dzieckiem, to przywiązanie do tej nieskutecznej obecnie strategii wywołuje postawy obronne - opór, bunt i sprzeciw. Jest to bunt i sprzeciw przed zmianą porządku rzeczywistości, w której zaczynają funkcjonować.

 

Patrząc z tej perspektywy mamy nowe zjawisko - BUNT RODZICÓW. Rodzice buntują się przeciwko zmianom, na które nie są gotowi. Do tej pory ich pozycja była silna i stabilna. Dzieci słuchały rodziców, liczyły się z ich zdaniem, zgadzały się na proponowany przez nich sposób funkcjonowania rodziny. Panowała harmonia, stabilność i przewidywalność, a sytuacje konfliktowe były dość łatwe do opanowania. Rodzice mieli więc bardzo duży wpływ na sposób funkcjonowania swoich dzieci. Utrata tego wpływu wywołuje silny opór. Opór zaś mówi o tym, że dzieje się coś ważnego. Rodzina, w której dzieci zaczynają dojrzewać wkracza na wojenną ścieżkę. Z jednej strony mamy obóz rodziców, którzy nie chcą utracić statusu quo, z drugiej zaś obóz dzieci, które chcą zaspokajać swoje potrzeby nowymi strategiami. Ta wojna może być krwawa lub cicha, lecz bez względu na jej przebieg nie służy relacji. Warto zdać sobie sprawę z faktu, że nie jest to konflikt z poziomu potrzeb, ale różnicowanie się na poziomie strategii. Osiągnięcie konsensusu jest możliwe, pod warunkiem uświadomienia sobie prawideł dynamiki procesu grupowego.

 

Każdy proces grupowy przechodzi przez cztery fazy. Pierwsza to integracja. W tym czasie w rodzinie przychodzi na świat nowy człowiek. Dziecko zostaje obdarzone miłością bezwarunkową od pierwszych chwil swojego życia. W rodzinie pojawia się nowy cel - wychowanie potomka - z troską, delikatnością i ogromnym zaangażowaniem, w imię wartości i norm określonych przez rodziców. Wszyscy członkowie rodziny zaczynają odnajdywać swoje miejsce w nowej grupie. Maleństwo na oczach rodziców rośnie, zaspokajając potrzebę bezpieczeństwa, zaufania i akceptacji. Staje się coraz bardziej niezależne i samodzielne. Dwuletni malec zaczyna zaznaczać swoją odrębność przywiązując dużą wagę do samodzielności w wielu obszarach swojego funkcjonowania.

 

Ten okres w literaturze, często nazywany BUNTEM DWULATKA, to moment przejścia do drugiej fazy procesu grupowego - różnicowania. Już nie jesteśmy do siebie tak bardzo podobni jak wcześniej. Stajemy się bardziej autentyczni i pokazujemy z czym się nie zgadzamy. Zaspokojona potrzeba bezpieczeństwa, zaufania i akceptacji daje nam przestrzeń do pokazywania różnic, z nadzieją, że zostaniemy przyjęci. W tej fazie bardzo ważna jest potrzeba bycia widzianym, słyszanym i akceptowanym, mimo naszej odrębności i wyraźnie kształtującej się tożsamości. Dla rodziców okres różnicowania może być bardzo trudnym doświadczeniem, gdyż stopniowa utrata wpływu uniemożliwia im zaspokajanie wielu ważnych potrzeb. To jest czas na empatię dla siebie i naszych dzieci, na kontakt z emocjami i potrzebami oraz znalezienie nowych, skutecznych strategii.

 

Po burzliwym okresie kształtowania się odrębności fizycznej naszego maleństwa przychodzi czas na przejście do kolejnej fazy procesu grupowego - współpracy. Między rodzicami a dziećmi występuje wiele podobieństw i różnic, które wybrzmiały w poprzedniej fazie procesu. Teraz obie strony mają dużo przestrzeni na konstruktywną współpracę. Faza współpracy będzie trwała do momentu, w którym dziecko zacznie dojrzewać. W ciągu tych trzech etapów cel procesu, czyli wychowanie potomka został zrealizowany. Nieuchronnie czeka nas przejście do ostatniego, czwartego etapu - zamykania. To jest czas na podsumowanie tego, co wydarzyło się do tej pory w naszej rodzinie. Przed nami długie rozmowy, refleksje, wyciąganie wniosków i budowanie pomostu z nową rzeczywistością.

 

Pierwszy proces w rodzinie dobiega końca, jeżeli tego nie zauważymy, to nie będziemy gotowi na nowe. A to nowe to życie w rodzinie, w której mieszka z nami nastolatek. To czas na rozpoczęcie nowego procesu, który zaczyna się od integracji. Znowu poznajemy się przez pryzmat potrzeb i nowych strategii, wyznaczamy wspólne cele, ustalamy normy, budujemy bezpieczeństwo, zaufanie i akceptację. Potem przyjdzie czas na świadome przejście przez trzy kolejne fazy procesu - różnicowanie, współpracę i zamykanie - które rozpocznie się z chwilą, gdy nasze dziecko podejmie decyzję o opuszczeniu rodzinnego domu.

 

Dynamika procesu grupowego ma podobny przebieg w każdej szkole. Jeżeli nauczyciele nie są świadomi zachodzących zmian oraz potrzeb, o które warto zatroszczyć się na każdym etapie procesu, to nie będą w stanie zbudować harmonijnych relacji i realizować założonych celów. Organizacja szkoły dla nastolatków musi zatem ulec zmianie. Współczesna szkoła nie odpowiada na ich potrzeby, generując opór i bunt. Nie stwarza im przestrzeni do zdobywania doświadczeń, odkrywania pasji, zainteresowań i własnych zasobów. Absolwent liceum nie wie kim jest i dokąd zmierza, często wybiera kierunek dalszego kształcenie pod wpływem rodziców i aktualnie panujących trendów. Wiedza teoretyczna zdobywana na lekcjach dziś już nie wystarczy. Świat potrzebuje ludzi samodzielnych, niezależnych, kreatywnych, świadomych swoich uczuć, potrzeb i zasobów. Ludzi, którzy potrafią współpracować, dokonywać wyborów, zarządzać czasem i wykorzystywać zdobytą wiedzę w praktyce. Ludzi, którzy realizując siebie przyczynią się do wzbogacenia życia innych.